wesele w 2 miesiące

Ślub i wesele w 2 miesiące oczekiwania vs. rzeczywistość

8.lutego 2020 roku wyszłam za mąż. Spontanicznie, dwa miesiące przed tym dniem podjęliśmy decyzję, że nie chcemy dwa lata planować i budować idealnego obrazka Pary Młodej, chcemy się pobrać – po prostu.

Znam kobiety, które od dziecka marzą o byciu Panną Młodą, porcelanowej zastawie na weselu i bajkowej śnieżnobiałej sukni. Pisząc to, widzę przed oczami Monikę z serialu „Przyjaciele” i jej segregator z marzeniami dotyczącymi tego wyjątkowego dnia. Ja mam wiele segregatorów, ale żaden nie dotyczył ślubu. Nigdy nie marzyłam o tym dniu.

Martina wesele 2 miesiące

Byłam w stanie oczami wyobraźni zobaczyć tańczącą pierwszy taniec każdą swoją koleżankę, ale sama nie chciałam nią być – nigdy! Nie analizowałam tego na tyle, aby szczerze napisać, jaki był tego powód. Po prostu każdy z nas ma swoją drogę, swoje marzenia i za nimi podąża. Gdyby mnie ktoś zapytał rok temu czy będziemy organizować wesele? Odpowiedź byłaby jedna – nigdy w życiu!!! Owszem chciałam mieć męża, ale zawsze wyobrażałam to sobie na skromnej, prywatnej uroczystości. No właśnie…

Zimowy, kameralny ślub?

Spontaniczny ślub na plaży w słonecznej Azji? A może obiad dla rodziny, impreza dla przyjaciół? Pomysłów było sporo. Lokalizacji, listy gości i scenariuszy jeszcze więcej. Rodzice słuchali naszych pomysłów, po czym najdelikatniej jak tylko potrafili  negocjowali własne… o tradycyjnym polskim weselu. Po dziesiątkach rozmów, poszarpanych nerwach, ustaleniach, zmianach w ustaleniach, cichych dniach… dotrwaliśmy (na szczęście) wspólnie do końcówki roku 2019. Kiedy to już każdy miał dość rozmów na ten temat, przyszedł czas działać.

Nie chcieliśmy wesela, baliśmy się go i unikaliśmy jak rodzynek w serniku, a jednak… i tym razem rzeczywistość okazała się dużo łaskawsza dla nas niż to co podpowiadał nam rozum. Koleżanka Małgorzata napisała mi, że przygotowania do wesela to jest powód, dla którego robi się to tylko raz w życiu. Wszyscy doradzali żebyśmy robili to po swojemu, bo to nasz dzień. Tak też zrobiliśmy – zamiast oficjalnie, było naturalnie, zamiast idealnie było zabawnie.

ślub i wesele na szybko

Moja rodzina o ślubie dowiedziała się z…

telewizji. Korzystając z zaproszenia telewizyjnej dwójki opowiadałam w Pytaniu na śniadanie o swojej książce „Dziewięć marzeń” (link do tej rozmowy wrzucę na końcu wpisu). Już prawie kończąc rozmowę, powiedziałam, że mężczyzna, o którym piszę w książce… to ten sam za którego wychodzę za mąż za dwa miesiące… W tym momencie stojącego za kulisami mojego przyszłego męża zalał zimny pot. Prawda była taka, że temat był za świeży, żeby o nim mówić. Decyzje o tym, że bierzemy ślub za dwa miesiące i co ważne robimy wesele podjęliśmy 2 dni wcześniej. Jeszcze wtedy nie było podpisanej umowy z salą, czy umówionego księdza.

Ślub

W lutową sobotę towarzyszyło nam słońce, którego mógłby pozazdrościć niejeden wakacyjny dzień. Otuleni pod szyję w beżowo- kremowych płaszczach, stanęliśmy przed sobą w drewnianym urokliwym kościele. Obrazek jak z górskiej pocztówki, a to przecież Brzozie, nieopodal Brodnicy. W obecności około 100 osób z rodziny i przyjaciół zadrżał mi głos, a mojej przyjaciółce poleciała łza, gdy wypowiadałam słowa przysięgi małżeńskiej. Tuż po ksiądz obrócił nas w stronę bliskich i przedstawił jako od teraz nierozerwalną jedność. 

Pierwszy taniec

Tuż po pierwszym daniu, mój świeży mąż przejął mikrofon i przywitał wszystkich gości. Kończąc przemowę, zaprosił mnie do pierwszego tańca.

Jesteśmy typem tancerzy, którym muzyka przeszkadza w tańcu. Na pierwszy taniec wybraliśmy piosenkę Zbigniewa Wodeckiego „Nad wszystko uśmiech twój” (link na końcu wpisu) – nie znałam wcześniej tej piosenki. Usłyszałam ją jakieś pół roku wcześniej w radiu i wsłuchując się w słowa rozpłakałam się. A później beczałam za każdym razem, gdy ją puszczałam. MD zgodził się, aby to ona rozpoczęła nasze małżeństwo pod warunkiem, że przestanę na niej beczeć. W końcu przestałam.

Kończąc układ taneczny rozluźniliśmy wszystkie do tej pory spięte mięśnie w naszych ciałach i przybiliśmy sobie pierwszą małżeńską piątkę. Koniec stresu, bawimy się!

wesele w 2 miesiace

 

Wesele

Nad jeziorem, w otoczeniu lasu śmialiśmy i bawiliśmy się upici własnym szczęściem. Na okrągłych stołach zamiast numerów stolików, postawiliśmy nazwy krajów, państw, które wspólnie odwiedziliśmy albo chcielibyśmy odwiedzić. Z pomocą mojej świadkowej podziękowania dla rodziców zrobiliśmy w formie zabawnej i wzruszającej prezentacji ze zdjęciami. Pokaz nazwaliśmy „Nasza definicja szczęścia”.

Dziękując za przybycie i żegnając się z gośćmi, usłyszeliśmy, że wspaniale się bawili. To dziwne, ale my też. Wydawało nam się, że będziemy bawić się średnio, obawiając się czy wszystko pójdzie zgodnie z planem. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna, dość szybko poczuliśmy się totalnie swobodnie. Tańczyliśmy, śmialiśmy i nie mogliśmy uwierzyć jak szybko miła czas!

wesele 2 miesiące

Perfekcyjnie nieidealnie

Nie było białej sukni ani porcelanowej zastawy. Miesiąc, który wybraliśmy nie miał w nazwie „r” (bo po kiego to „r”?). Wieczór przed ślubem, mojego narzeczonego zatrzymała policja. Przebiegał przez ulicę próbując zdążyć do Rossmanna, żeby kupić skarpetki na ślub. Dobrze, że koszulę i krawat kupił dzień wcześniej. Ksiądz w kościele zapomniał zabrać księgi, z której moja koleżanka miała zaśpiewać psalm, a ja zapomniałam kwiatków, które miała sypać moja chrześniaczka. Było perfekcyjnie, perfekcyjnie nieidealnie! W życiu się tak dobrze nie bawiliśmy. 

Wcześniej ślub z weselem kojarzył mi się z teatrem. Zakładanie masek w sztucznym, oficjalnym świecie, w którym nie widziałam siebie ani przyszłego męża. Teraz gdy o tym myślę, widzę to inaczej. Na oczach najbliższych nam osób powiedzieliśmy sakramentalne "tak", po czym uczyniliśmy święto z tej zmiany. Rodzina radowała się z nami do połamania szpilek. Wydawało nam się, że nie robimy tej imprezy dla siebie, bardziej dla rodziców, a okazało się, że dziś, już po wszystkim możemy im podziękować. Wspólnie przyznajemy, że uroczystość i wesele w gronie bliskich nam osób okazały się najlepszym pomysłem na świętowanie startu naszej wspólnej podróży.

Wspomniane we wpisie linki:

UDOSTĘPNIJ

Facebook
Twitter
Drukuj

Martina Zawadzka-Gawrońska – coach biznesu, mentorka marzycieli. Pomagam innym budować dochodowy biznes online z poczuciem misji i w zgodzie ze sobą.

Działam online ponad 9 lat. Zrezygnowałam z pracy w korporacji, aby szukać własnej drogi. Wyruszyłam w podróż dookoła świata w pojedynkę, która zmieniła moje podejście do pracy i życia. To doświadczenie, liczne kursy oraz studia coachingu akredytowane przez ICF zaprowadziły mnie do szukania poczucia wolności, sensu i większej radości w tym co robimy.

Swoją historię opowiedziałam m.in. na konferencji TEDx. Jestem autorką książki „Dziewięć marzeń” oraz portalu lovelajf.pl. Prowadzę autorskie warsztaty rozwojowe „Podróż do siebie” oraz sesje indywidualne online. Stworzyłam skuteczną Autorską Metodę Dream BIG! odkrywania pomysłu na siebie, swojej życiowej misji!

6 thoughts on “Ślub i wesele w 2 miesiące oczekiwania vs. rzeczywistość”

  1. Gratulacje Młodej Parze !!! Taki nieidealny ślub i wesele – to chyba najlepsze są. Przynajmniej nie było czasu na stres i udawanie, że wszystko jest ok. Suknia – piękna i magiczne zdjęcia !!! Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia !!! Pozdrawiam :))

  2. Właśnie przeczytałam książkę, czytając bardzo się utożsamialam z bohaterką szczególnie pod koniec książki 😉 ojj jakbym czytała o sobie… dlatego weszlam na fb i bloga posprawdzać…. piękny wpis, piękne wesele, powodzenia Martina, trzymam kciuki w dalszych podróżach zycia! Xx

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Najnowsze wpisy

[instagram-feed disablemobile=true]
[instagram-feed disablemobile=true, cols=3]

Copyright lovelajf.pl