Jacy są Filipińczycy? Uśmiechnięci, pomocni, niewielkich rozmiarów cudowni ludzie, których miałam przyjemność poznać podczas mojej podróży dookoła świata. O życiu na Filipinach, Indonezji i innych krajach, które odwiedziłam w podróży dookoła świata w pojedynkę, napisałam książkę "Dziewięć marzeń". Na końcu wpisu zostawię link gdzie będziesz mógł za darmo pobrać pierwszy rozdział książki.
Jakieś 12 000km od Polski, na samym końcu świata, na 7 morzach, o powierzchni porównywalnej do rozmiarów naszego kraju, leży 7 000 wysp – Filipiny. Spędziłam cały miesiąc (listopad) podróżując po Filipinach, ponieważ wiedziałam, że nie jadę tam tylko po to, aby zobaczyć atrakcje, poleżeć na plaży i zrobić piękne zdjęcia. Nie chciałam być tylko turystą.
Przyjechałam tu, żeby odkryć smaki, poczuć klimat, zrozumieć ludzi, doświadczyć ich życia. Moim zamiarem było wyjechać mądrzejszą i bogatszą o niezapomniane przeżycia. O ogólnych informacjach o Filipinach i Filipińczykach przeczytacie sobie w google’u, tutaj chciałabym opowiedzieć Wam kilka własnych historii, które według mnie dużo mówią o kraju i o ludziach w nim mieszkających. Filipińczycy jacy są?
Kiedy przyjechałam na Filipiny bardzo się bałam..
Pierwszą noc na miejscu nie zmrużyłam oka. Moja wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Mój pokój był na parterze, w oknach, zamiast szyb, jakieś plastikowe zasłony, o które uderzały liście palmy. Po ścianie biegał duży gekon, który wydawał dźwięki jak papuga, a drzwi były „zamknięte” na haczyk. Przyjdą tu, okradną, zabiją i tyle będzie z mojego lovelajf, czy round the word trip.
Dzięki Bogu nic takiego nie miało miejsca, a rano wstało słońce i przegoniło czarne chmury w mojej głowie. O swoich obawach i strachu napisałam do Duczi w Drodze, odpisała: „Strach ma Wielkie oczy, Filipiny są super bezpieczne i katolickie. Ci ludzie prędzej oddadzą Ci ostatni kawałek ryżu niż coś Ci zrobią, pełen luuuz! Wybrałaś najlepszy kraj na początek.” Dziś, po miesiącu spędzonym na Filipinach, mogę się z nią zgodzić i napisać jacy oni faktycznie są…
Pierwsze doświadczenie z couchsurfing'iem
Na wyspie Cebu miałam spać u Glee, z którą umówiłam się na nocleg przez couchsurfing.com. Poprosiła, żebyśmy spotkały się przy kościele, ponieważ to niedaleko jej pracy. Będąc już na miejscu miałam napisać sms, a Glee miała po mnie wyjść. Dojechałam na miejsce, napisałam sms, usiadłam na swoim plecaku i czekałam. Przechodziły obok mnie setki ludzi, pan sprzedający wodę, dzieci sprzedające różańce, wystrojone Japonki, miejscowi w klapkach, kilku podejrzanych typów i mały gang starszych pań sprzedających świece.
Po ok. 30 min. czekania usłyszałam „give me your phone and money!”, uniosłam głowę i zobaczyłam jedną z babć, ze świeczkowego gangu. To prawdopodobnie nieprawidłowa reakcja w takich sytuacjach, ale mimowolnie zaczęłam się głośno śmiać widząc babcię, która chyba chce mnie okraść. Starsza pani odpowiedziała również uśmiechem i powiedziała „just kidding, how are you?”. Usiadła na kamieniu przy moim plecaku i zaczęłyśmy rozmawiać. Po kolejnych 30 minutach znałam już wszystkie babcie z gangu, zostałam zeswatana z ich wnukami i dowiedziałam się jak postrzegają Polaków/Europejczyków. Ta historia i więcej zabawnych i mądrych historii możesz przeczytać w mojej książce "Dziewięć marzeń, jak odnalazłam siebie w podróży dookoła świata w pojedynkę". Na końcu wpisu zostawię link, gdzie będziesz mógł pobrać pierwszy rozdział książki.
Gdy pani dowiedziała się, że jestem z Polski, powiedziała „uuu very rich country… you have a lot of dollars”. Próbowałam wyjaśnić jej, że się myli, że Europa to Wschód i Zachód…, że mamy złotówki, że jesteśmy raczej biedniejsi… ale po pewnym czasie się poddałam. Gdy zapytała czy mam gdzie mieszkać w Polsce? Czy dom jest z betonu? Czy mieszkamy tam z całą rodziną i czy mamy co jeść… zrobiło mi się głupio i koniec końców przytaknęłam jej, tak, jesteśmy bogaci.
Polak w filipińskich oczach to turysta z Europy, z kieszenią wypchaną dolarami.
Jesteśmy dla nich tak samo egzotyczni jak oni dla nas. Sami wychodzą z inicjatywą zrobienia sobie zdjęcia z „białą twarzą”, chętnie zaczepiają, zawsze z szacunkiem (no prawie zawsze:)), rozmawiają i pozdrawiają na ulicy.
W całej tej historii jest jeszcze kilka wątków, ponieważ mój couchsurfing mnie wystawił, telefon nie miał zasięgu, a o wifi mało kto słyszał w tej okolicy. Zrobiło się ciemno, a ja byłam sama. To miejscowi pomogli mi w znalezieniu noclegu i zarezerwowaniu pokoju. Mało tego, zawieźli mnie skuterkiem na miejsce w trosce, żebym nie zgubiła się w nowym miejscu. Takich historii jest sporo... nie po raz pierwszy doświadczyłam ich otwartości, pomocy i gościnności.
Filipińczycy jacy są?
Oczywiście, prawdą jest, że nie zawsze działają bezinteresownie. Często za swoją pomoc oczekują hojnej zapłaty, a nierzadko ich pomoc polega na naciągnięciu turysty. W większości przypadków to taksówkarze, kierowcy trajków i typy spod ciemnej gwiazdy. Takich ludzi można spotkać wszędzie, trzeba być po prostu czujnym pod tym względem.
Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, Filipińczycy są potwierdzeniem tej teorii. Ostatnią rzeczą, którą można o nich powiedzieć, to to, że mają pieniądze, a mimo wszystko emanują szczęściem i zarażają uśmiechem. Za to właśnie kocham Azję! Jakiś czas temu miejscowi zaprosili mnie na fiestę. Zgodziłam się, ale nie miałam pojęcia na co się piszę.
Wiem co to jest „siesta”, ale „fiesta”?
Byłam gotowa o umówionej godzinie, podjechał samochód i zabrał mnie, jeszcze jednego Polaka i kilku Filipińczyków w góry. Podjechaliśmy pod czyjś dom, wokół którego krążyło bardzo dużo osób. Wyglądało to tak, jakby mieszkaniec tego domu organizował festyn u siebie w ogródku. Na Filipinach fiesta oznacza wielką ucztę i świętowanie. Bogatsi mieszkańcy otwierają swoje domy dla bliskich, znajomych, sąsiadów i zapraszają na ogromne ilości jedzenia i picia. Fiesta odbywa się w niesamowicie gościnnej atmosferze.
Traktują się nawzajem z dużym szacunkiem, życzliwością i nie pozwolą aby ktoś wyszedł głodny. Nas, Polaków, przyjęto jak swoich i traktowano jak gości specjalnych, którzy muszą posmakować wszystkich potraw i wyjść z imprezy zadowoleni. To naprawdę piękne święto, które pokazuje jak można być szczęśliwym dzieląc się z innymi tym, co się ma, nawet gdy posiada się tak niewiele. Filipiny to biedny kraj, ale jak napisał Jerzy Madycki w komentarzu, pod jednym z moich wpisów „Widać, że dom tworzą tu ludzie, nie mury”.
Jeśli szukasz więcej informacji o Filipinach zajrzyj tutaj: Filipiny jedzenie, Filipiny – wrażenia po miesięcznym pobycie, Filipiny atrakcje
Filipiny ludzie
Filipińczycy uwielbiają Polki, Polacy kochają Filipinki! :)
Dziewczyny, jeśli lubicie czarnowłosych, ciemnych, uśmiechniętych, lojalnych, mega pomocnych, ale niestety niskich mężczyzn to kupujcie bilet na Filipiny!! :) Filipińczycy bardzo lubią Polskie dziewczyny i nie szczędzą im komplementów. Miałam sytuację, że jeden starszy Pan gonił mnie na skuterze, żeby zapytać „hey, do you have a boyfriend?! I have super son!!” :) To samo tyczy się panów, Filipinki to super laski i są bardzo otwarte na znajomości z Europejczykami. Podobno trochę wybuchowe, ale dużo naszych odnalazło u ich boku swoje szczęście.
Czego można się nauczyć od Filipińczyków?
Filipińczycy skupiają się na dniu dzisiejszym na tym co zjedzą, co włoży do garnka ich rodzina i gdzie będą spali. Żyją tu i teraz, nie myśląc o jutrze. Ich priorytetem jest proste, spokojne i szczęśliwe życie. W Polsce, żyjąc w ciągłym biegu, mam wrażenie, że tak bardzo gonimy za przyszłością, naszymi planami i oczekiwaniami z nią związanymi, że zamykamy się na cuda, które niesie dzień dzisiejszy. A może to tylko ja tak mam? :) To trudne, ale myślę, że warto byłoby nauczyć się od Filipińczyków zatrzymania się czasem i docenienia dnia dzisiejszego.
Mówi się, że to Polacy są gościnni, ale gościnność na Filipinach to inny rodzaj gościnności.
To są ludzie, którzy mają bardzo niewiele, a we krwi mają dzielenie się. Gościnność, której ciężko odmówić, nawet jak zapraszają na to nienajlepsze jedzenie :)
Nawet teraz, kiedy kończę pisać artykuł, podeszła do mnie para i zapytała czy napiję się z nimi coli. Pewnie, że się z nimi napiję! Filipiny to magiczne miejsce. Kraj, w którym po deszczu zawsze przychodzi słońce. W którym jak się przewrócisz, albo zgubisz to zawsze znajdzie się ktoś kto Ci pomoże. Filipiny to słońce, białe plaże, romantyczne zachody słońca, a także uśmiechnięci, pomocni, niewielkich rozmiarów cudowni ludzie. Tak je zapamiętam.
Książka o Filipińczykach i nie tylko
Podróże uczą, zwłaszcza, jak każdą napotkaną osobę w podróży traktujesz jak nauczyciela. Tak było w moim przypadku. Namawiam Cię do przeczytania mojej książki Dziewięć marzeń. Nie musisz od razu czytać całej, tutaj możesz pobrać jej pierwszy rozdział za darmo. Książka jest bestsellerem na mojej stronie. Zdaniem czytelników daje odwagę i każdy może znaleźć kawałek siebie w historii porzucenia pracy, spakowania plecaka i wyruszenia w podróż dookoła świata w pojedynkę. Z całego serca zachęcam do dołączenia do grona zadowolonych czytelników.
4 thoughts on “Filipińczycy jacy są? Moje wrażenia po miesiącu na Filipinach”
Piękne historie, aż kurcze chce się spróbować 😀
Bardzo się ciesze,że wpis takie uczucia wzbudza! 🙂 🙂 pozdrawiam! 🙂
Piękne historie, aż kurcze chce się spróbować 😀
Bardzo się ciesze,że wpis takie uczucia wzbudza! 🙂 🙂 pozdrawiam! 🙂